Wiktoria wstała koło 12 na walkę miała być na 18 więc powoli ugotowała obiad posprzątała i poszła się ogarniać. O 17 była już zwarta i gotowa czekała tylko na Damiana, Dagę, Bartka, Laurę, Angele, Darię i Wojtka razem dwoma samochodami pojechali na walkę do Patryka. Dojechali tam jakoś w pół do osiemnastej , tym razem jednak Patryk nie załatwił im miejsc ''za kulisami'' ale Wiktoria stwierdziła, że to pewnie dlatego, że to już ważna walka czy coś, może nie mógł. Mieli miejsca w 3 rzędzie więc też bardzo dobrze. Około 18 zaczęła się cała walka. Dziewczyna wiedziała jak dużo znaczy dla jej chłopaka wygrana, wiedziała ile pracy, siły i wyrzeczeń włożył w to, żeby teraz być tam gdzie jest, widziała po nim jak bardzo się stresuje, jak ściśnięte ma mięśnie twarzy. Oboje zostali przedstawieni i gong oznaczył rozpoczęcie walki. Ona była tak strasznie zdenerwowana, że nie pamięta nic dokładnie, nie wie co się stało, nie wie jak do tego doszło, ale po 3 rundzie Patryk oberwał tak mocno, że jego przeciwnik rozwalił mu łuk brwiowy, nie dało się tego w żaden sposób zatamować. Walka została przerwana a tymczasowym zwycięzcom został ten drugi chłopak. Wiktoria miała łzy w oczach bo widziała jak cholernie wkurwiony jest Patryk. Sędzia zakończył walkę i chłopak wybiegł do szatni , Wiktoria nie myśląc ani chwili dłużej pobiegła za nim nie patrząc na protesty wszystkich w koło. Schodziło się na dół , dziewczyna nie widziała gdzie on poszedł. Jedne drzwi - nie, drugie- nie, trzecie-nie, w końcu za 4 drzwiami weszła do jakiejś sali w której panował pół mrok , na środku wisiały 3 worki treningowe , była cała ściana w lustrach i na środku stał on- jej własne, jednoosobowe, zielonookie, umięśnione SZCZĘŚCIE. Stał tyłem do niej z pięściami zaciśniętymi. Weszła do salki, panowała tam grobowa cisza, którą przerywał nierówny oddech chłopaka i stukot jej obcasów. Podeszła do niego przytuliła się do niego od tyłu, nie zwracała uwagi na to, że jest cały spocony, że jest tak mokry, że zaraz będzie miała mokra sukienkę. Chłopak odskoczył od niej jak oparzony
-Kotku-powiedziała po ciuchu .
-Wyjdź stąd-wysyczał przez zęby
-Patryk- powiedziała przytulając się do niego. Chłopak zabrał jej ręce i powtórzył -WYJDŹ- dziewczyna załapała jego za nadgarstki i przytuliła się jeszcze raz. On jakby wpadł w furię, zaczął głośniej i szybciej oddychać, dziewczyna była tak mocno do niego przytulona, że nie dał się jej wyrwać, w końcu w furii popchnął ją tak, że odbiła się plecami i głową od worka, który stał metr za nią i krzyknął ''ZOSTAW MNIE KURWA IDIOTKO !''. Momentalnie napłynęły jej łzy do oczy nie wiedziała co powiedzieć wychlipała tylko ''Ale Patryk''
-Nie, nie ale Patryk kurwa ! nie wiesz ile mnie kosztowało, to żeby znaleźć się tutaj gdzie jestem ! To przez Ciebie ostatnie 2 miesiące zawaliłem treningi PRZEZ CIEBIE ! Gdyby nie to , dzisiaj zostałbym mistrzem polski juniorów, a teraz co mam NIC !
-masz mnie- powiedziała podchodząc do niego
-Ciebie ?! Proszę Cię ! w chuja mnie robisz, myślisz że mi ten Twój cały przyjaciel nie powiedział, jaka TY jesteś.. Udajesz taką grzeczną i w ogóle, myślisz że możesz mieć wszystko i wszystkich bo jesteś modelką ?!- krzyczał te wszystkie straszne słowa z taką nienawiścią. Wiktoria wiedziała, że nie była święta ale to dla niego się zmieniła, zaangażowała się, a on teraz takie coś jej powiedział. Łzy spływały jej po policzkach.
-Co teraz udajesz że jest Ci przykro?! Płaczesz?!- krzyknął łapiąc ją mocno ZA mocno za nadgarstek i przyciskając do worka .
-puść!-krzyknęła przez łzy, popatrzała jemu w oczy i zobaczyła jak obudził się jakby z amoku. Popatrzał na nią znowu tymi ciepłymi zielonymi oczami. Wiktoria oswobodziła nadgarstki i odwróciła się do wyjścia , a tam stali koledzy i trener Patryka. Wybiegła stamtąd cała zapłakana. Słyszała jeszcze za sobą tylko wołanie Patryka i jego kłótnie z trenerem. Biegła ciągle przed siebie niekończącymi się korytarzami, aż w końcu trafiła do wyjścia ewakuacyjnego. Wybiegła na dwór i poczuła przerażające zimno, było prawie 5stopni na minusie, a jej płaszcz był w szatni. Poszła cała zapłakana przed siebie bijąc się z myślami. Nadal nie mogła uwierzyć, że Patryk był w stanie ją popchnąć, że był w stanie tak strasznie mocno złapać ją za nadgarstki, że był w stanie powiedzieć te wszystkie słowa.. Patryk.. Jej Patryk.. Była godzina 19.. Ciemno, zimno pusto. Dziewczyna udała się do parku. Do parku, którego obiecała tacie i Patrykowi, że nie będzie chodziła sama.. Wchodząc poczuła nieprzyjemne uczucie strachu, a mróz chłodził już każdy kawałek jej drobnego ciała...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz