-Witam Cię drogie dziecko- przywitała ją starsza Pani z miłym uśmiechem.
-Dzień Dobry. Przepraszam, że zawracam Pani głowę, ale stwierdziłam że może by Pani chciała to odzyskać-powiedziała dziewczyna pokazując naszyjnik. Kobieta wzięła go do ręki obejrzała, a w jej oczach stanęły łzy.
-Przepraszam, wszystko w porządku?-zapytała Wiktoria głaszcząc siwą Panią po ramieniu.
-Tak, tak. Wejdź proszę, poczekaj zrobię Ci herbatę- odpowiedziała Pani prowadząc ją do salonu. Dom był przepięknie i bogato urządzony. Dziewczyna była zachwycona tym domem. Było bardzo czysto i urządzone w stylu klasycznym, wszędzie było dużo książek i antyków. Dziewczyna rozglądała się chwilę, po czym do salonu weszła pani z herbatą i ciastkami. Posiedziały chwilę i starsza Pani zaczęła dziewczynie opowiadać historię łańcuszka.
- Miałam 16 lat jak poznałam pewnego chłopca o imieniu Krzysztof. Na początku to była zwykła przyjaźń, bo jak dobrze wiesz w moich czasach związek dwojga młodych ludzi był nie dopuszczalny. Krzyś był starszy ode mnie o 2 lata. Przez dwa lata się często spotykaliśmy, czytaliśmy razem książki, jeździliśmy konno, chodziliśmy na spacery. Nikt nie widział w tym nic podejrzanego, gdyż nasze rodziny się ze sobą przyjaźniły, więc siłą rzeczy spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Po dwóch latach ja czułam do niego coś więcej, lecz bałam się jemu o tym powiedzieć. Dokładnie 14 lutego 1956 roku Krzysiu zaprosił mnie na spacer. Poszliśmy do naszej fontanny, gdy tam doszliśmy wszystko było tak pięknie przygotowane-opowiadała Pani ze łzami w oczach ściskając, w starej malutkie, aczkolwiek zadbanej rączce- były świece i kolacja i wino. Wtedy właśnie Krzysiu się mi oświadczył. Powiedział, że jestem dla niego kimś więcej niż przyjaciółką i że chciałby spędzić ze mną resztę życia, bez chwili namysłu się zgodziłam. Nasze narzeczeństwo trwało 2 lata, mieliśmy ślub zaplanowany na 14 lutego 1959 roku. Pewnego dnia, na 4 miesiące przed naszym ślubem była pewna potańcówka, mieliśmy na nią pójść razem z racji tego, że byliśmy zaręczeni. Niestety ja strasznie źle się czułam, ale kazałam Krzysiowi iść samemu. Po dwóch godzinach uznałam, że bardzo za nim tęsknię i poszłam na tą potańcówkę, weszłam do baru i zobaczyłam Krzysztofa całującego i macającego się z moją najlepszą przyjaciółką. - w tym momencie starszej Pani łzy pociekły po policzkach, Wiktoria złapała panią za rękę, a ta zaczęła opowiadać dalej- czułam się strasznie skrzywdzona, kochałam go, a on zrobił mi takie świństwo, ośmieszył mnie na oczach wszystkich naszych znajomych, zdradził mnie. Wróciłam szybko do domu i opowiedziałam wszystko mojej mamie, ona to zbagatelizowała, ale ja nie wyobrażałam sobie dalszego życia z tym człowiekiem. Zerwałam nasze zaręczyny i wyjechałam do cioci na wschód. Po roku doszłam do wniosku, że nie potrafię żyć bez niego. Wróciłam do Szczecina, lecz niestety nigdy więcej nie dane było mi go spotkać. Został mi po nim tylko ten łańcuszek, który właśnie wtedy zgubiłam i wyblakłe fotografie. Okazało się, że Krzysztof poszedł do wojska i wyjechał gdzieś na misję, jego rodzina wyprowadziła się i już nigdy więcej o nim nie słyszałam.- skończyła opowiadać ocierając łzy. Wiktoria bardzo polubiła małą, siwą panią i postanowiła opowiedzieć jej swoją historię. Opowiedziała jej o wszystkim, o tym jak spotkała Patryka, o ich związku, o pierwszej kłótni i o felernym zajściu na walce..
-...i od tamtego dnia jego nie widziała, wiem, że on szuka ze mną kontaktu ale ja czuje dokładnie to samo co Pani, nie wiem co mam robić- powiedziała rozpłakana już dziewczyna. Starsza pani usiadła koło niej na kanapie przytuliła ją jak swoją własną wnuczkę i powiedziała:
-wiesz kochanie, najważniejsze to musisz posłuchać głosu swojego serca. Ono powie Ci prawdę. Musisz zastanowić się czy to co ten chłopiec Ci zrobił, potrafi przyćmić fakt, że go kochasz. Musisz się zastanowić i zrobić coś w tym kierunku, abyś później tak jak ja przez 53 lata nie żałowała tego co zrobiłaś.- poprawiła jej włosy. Dziewczyna bardzo mocno przytuliła się do pani i pocałowała ją w policzek.
-Zostawię pani mój numer, jeżeli będzie pani chciała jeszcze się spotkać to niech pani do mnie zadzwoni. A teraz muszę lecieć- powiedziała Wiktoria zapisując swój numer na kartce.
-Wpadaj kochanie zawsze jak będziesz miała ochotę.- odpowiedziała jej pani przytulając ją na pożegnanie.
Dziewczyna jechała taksówką z wielkim bólem brzucha. Wysiadła na dobrze sobie znanej ulicy, zapłaciła kierowcy i poszła. Łzy leciały jej po policzkach rozmazując jeszcze bardziej wcześniej rozmazany już tusz do rzęs. Stanęła przed brązowymi drzwiami. Zadzwoniła. Po chwili usłyszała dobrze znane sobie kroki. Drzwi się otworzyły i to co w nich zobaczyła ścisnęło jej serce. W drzwiach stał jej Patryk. Ubrany był w stary rozciągnięty dres, oczy miał tak przekrwione jakby od tygodnia ciągle płakał. Zobaczyła w jego oczach taką pustkę, wielki żal i nienawiść do samego siebie.
Z ust dziewczyny wydobył się cichutki szloch
-KOCHAM CIĘ!- powiedziała i rzuciła się jemu w ramiona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz